środa, 10 maja 2017

w twoim przypadku nie mówi się o ilości narkotyków w ciele, a ilości ciała w narkotykach.



Heath Harry Cavendish


Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej utwierdza się w przekonaniu, że tu nie pasuje. Do szkoły, otoczenia, świata. Wszystko wydaje mu się obce, nawet jeśli codziennie to mija. Jest jak ostatni puzzel na siłę wciśnięty w nie swoją układankę. To bez znaczenia, że różni się od innych kolorem i kształtem, jeśli wszystkie elementy razem tworzą pozornie piękną całość, a to, co jest złe, zawsze można dopasować. Odciąć niepotrzebną część, a nawierzchnię pomalować na inny kolor - nic nie stanowi problemu. Jednak nawet po tym ten puzzel wciąż będzie z innego pudełka. Będzie brakującym elementem całkiem innej układanki. Nie ma niczego, do czego byłby przywiązany. Nic też nie czuje przywiązania do niego. Nie posiada miejsca, do którego by wracał, jeśli nie fizycznie, to chociaż myślami. Musi uciekać do nałogów przepełniony złudną nadzieją, że może to tam odnajdzie coś, czym będzie mógł wypełnić tę przygnębiającą pustkę w duszy. Udaje, że sięgając po kolejnego papierosa rozwiąże wszystkie problemy. Na pytanie, gdzie wychodzi, znowu odpowiada tak samo. Popełnić samobójstwo. Głucha cisza w odpowiedzi daje mu do zrozumienia, że ten żart przestaje być śmieszny. O ile to kiedykolwiek był żart. Ale ciężko się żyje, kiedy definicją szczęścia jest whisky w dłoni, igła wbita w zgięcie łokcia i samotne brzdękanie na gitarze w ciasnej wannie. W czterech pustych ścianach, gdzie przypominające o samotności echo jest bardziej przybijające niż kończący się alkohol.
I nigdy nie przyzna się, że jedyne czego pragnie to drżące usta przy uchu mówiące potrzebuję cię. I nic więcej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz